Moim zadaniem na Ziemi jest leczyć i pomagać ludziom

Przed jego niewielkim, wybielonym domkiem położonym przy polnej dróżce za sosnowym laskiem zatrzymuje się coraz więcej samochodów. Przyjeżdżają Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie. Pomaga chorym, biednym i okradzionym. Bywają u niego nieuleczalnie chorzy, porzucone żony, uwiedzione panny, zdradzeni mężowie, biznesmeni oszukani przez wspólników, a bywa że i bezradni policjanci. W roku 1994 ze słynnej z urody starej cerkwi w Jabłecznej zginęły ikony. - Zjawiło się wówczas u mnie czterech oficerów - wspomina jasnowidz - Miny mieli niewesołe, w oczach rozpacz, prosili o pomoc. Sięgnąłem więc po mapę, rozłożyłem na stole, nawet się długo nie wpatrywałem i zalśnila mi przed oczami wyboista dróżka. - Tu powiedziałem i pokazałem oznakowanie na mapie. Tędy jechać. Wlaśnie tą dróżką z północy na południe i zatrzymać się przed trzecim dużym domem. Obok jest szopa, a w niej na stryszku pod słomą leżą ikony. Czterdzieści cztery sztuki. Zgodziło się! Wie pan, że się zgodziło?! Potwierdzi panu pop z Jabłecznej, policja i tysiące wiernych. Nikt nie pomógł tylko Mały Janek. - Jasnowidz milknie usatysfakcjonowany przypomnieniem sukcesu i podziwem słuchacza. Ale to nie przechwałki. Wszyscy wiedzą, że bez kłopotu wskaże miejsce ukrywania skradzionego traktora. Właśnie traktora, bo w województwie chełmskim czy zamojskim ginie ich więcej niż samochodów. Przybywają i właściciele skradzionych aut. Ale ze wskazaniem skradzionego samochodu jest często kłopot. Złodzieje odjeżdżają daleko, często pod Kijów, bywa, że jeszcze dalej. Często rozkładają pojazd na części. I samochodu już nie ma. Miesiąc temu z pobliskiej wsi uprowadzili biedakowi ostatnią krowę. Okradziony powiadomił policję, ale policjanci odesłali go do PUTKOWSKIEGO. Jasnowidz popatrzył w okno podumał i oznajmił: Jest! Czuję zapach jej mleka. Wymienił nazwę wsi, opisał gospodarstwo i oborę, gdzie się krasula znajdowała. I była! Sześćdziesiąt lat jasnowidzenia · Długo przed wojną przeczuł, że wraz z rodziną zostanie wywieziony w głąb Syberii. Mieszkał pod Lwowem w kolonii Święć. Rodzice byli rolnikami. W drugim roku wojny przyszli enkawudyści i kazali im się zabierać. Dali pół godziny na spakowanie. Zdążyli. Od dawna miał już przygotowaną bielizng, drobny sprzęt i obrazek Matki Bożej. Trafił pod Irkuck. Śniegi, lasy, temperatura minus pięćdziesiąt trzy stopnie. Za drutami wilki, w obozie strażnicy gorsi niż zwierzęta. Trafił do Polskiego Wojska, strzelał pod Lenino, szlak bojowy zaliczył w 9 kompaii 2 pułku piechoty I Dywizji im. T. Kościuszki. Po wojnie osiadł nad wschodnią granicą. Z żoną ZOFIĄ wychował siedmioro dzieci. Doczekał się dwudziestu sześciu wnuków. Do współpracy zaprosił go NARDELLI, który dostrzegł drzemiące w nim siły i zachęcał do śmielszego niesienia pomocy ludziom. W czasie wędrówek z Nardellim zetknął się z BARBARĄ PIASECKĄ - JOHNSON, ELŻBIETĄ DZIKOWSKĄ i TONY HALIKIEM, który nakręcił o nim film. Drugi film o Małym Janku zrealizował GRZEGORZ PAŁKA. Popularność go cieszy, choć o nią nie zabiega. Nie stroni od polityki: Głośno i zdecydowanie piętnuje zachłanność i egoizm władzy. Chciałby ulżyć ludziom w ich nielekkiej doli, pragnąłby ostrzegać przed niebezpieczeństwami i fałszywymi krokami. Po wyborach gotów był wspierać LECHA WAŁĘSĘ, udał się do Belwederu, ale przyjęła go tylko sekretarka. - Szkoda - wzdycha na myśl o tamtej nieudanej wizycie chcialem pomagać Polsce. Byłbym najlepszym doradcą prezydenta. Ratunek w dobrym słowie Wiele zawdzięcza Nardellemu. Był pod wielkim wrażeniem jego sukcesów i wyników. Zdumiewała go siła profesora i umiejętność porozumiewania się z tłumami chorych. Sam woli kontakty intymne, kameralne. Przyjmuje w swojej chacie. Nim posadzi za stołem i poczęstuje herbatą długo ściska dłonie gościa. - Dłonie dużo mówią o człowieku zapewnia. - Uścisk pozwala się zrozumieć. Uwierzył, że może służyć innym. W roku 1983 złożył w Częstochowie przed cudownym obrazem przysięgę, że będzie ratował łudzkie ciała i dusze. Pozostaje więc wierny swemu. Zamknie oczy i widzi sceny z życia człowieka, który przed nim stoi. Utrzymuje, że potrafi określić daty z przeszłości i przyszłości. Zainteresowanym wymieni ich wrogów i przyjaciół. Może więc przestrzegać przed niebezpieczeństwami. - Żadnych wyjazdów we wrześniu 1996 - poucza studentkę z Lublina. - Zrezygnuj z blondyna - radzi ciepłym i życzliwym tonem licealistce z Chełma. - Najpotężniejsze jest słowo! - tak często powtarza. I równie często dodaje: - A dobre słowo to lek najlepszy! Chorym zaleca więc wyrzucenie z siebie złości, urazów, niechęci, lęków i przykrych myśli. Nakazuje beztroski tryb życia, śmiech, śpiew, życzliwość dla innych. Sam wiecznie pogodny, nieustannie podśpiewuje, rymuje, nuci. Najczęściej piosenki wojskowe i ludowe. Zdarza się, iż pacjenta powita już na swoim podwórku. Nieznajomą osobę, która pierwszy raz znalazła się w jego obejściu, przytula do piersi jak kogoś bliskiego. Elegantkę z Warszawy zagarnia w ramiona jak siostrę bądź matkę. Będziesz zdrowa - zapewnia ją po chwili. - Rak co toczył twe ciało, już nie istnieje! Kobiecie ciekną łzy. Nie nadąża ich ścierać. - Ciesz się życiem mówi do zapłakanej. - Masz dopiero pięćdziesiąt pięć lat! I dbaj o swoją matkę. Przed nią jeszcze kilka lat życia. Leczy dotykiem Nie musi zapewniać o rezultatach. Wyleczonych nie brakuje. W Jarosławiu leczy dzieci z porażeniem mózgowym, potrafi rozpędzać guzy piersi, powstrzymywać zawały, likwidując skrzepy. Mężczyzna z Białegostoku nie dobrnął jeszcze do czterdziestki a od kilku lat cierpi na zawroty głowy. Mały Janek długo trzyma jego dłonie w swoich. - Nie dopadnie cię już zawał - zapewnia - Przyjdź jeszcze jutro i pozbędziesz się zawrotów głowy. Skąd ma taką moc, że potrafi ludzi napełniać otuchą i nadzieją? Twierdzi, że przechwytuje dobrą energię. Skąd ona płynie? Od Boga! Wyleczy wszystkich? Wyleczy. Nie sam, ale z pomocą Bożą - Co Jasio nie może, to Pan Bóg dopomoże. Takie zdanie wypowiada w ciągu dnia wielokrotnie. I nigdy nie przyjmuje zapłaty za pomoc czy radę. Zastrzega jednak, że leczenie pozostanie bez rezultatu jeśli człowiek śpi na żyłach wodnych i za dużo jada. Zwłaszcza świniny. - Żadnej świniny - ostrzega nieustannie. I nie sięgać po papierosy. Najlepsza jest rosyjska dieta - radzi pacjentom - Na śniadanie nic, na obiad też nic, a na kolację to, co pozostaje z poprzednich posiłków. Kocha ludzi. Wszystkich, bez wyjątku. Kocha, dlatego może nieść pomoc. Bez miłości do ludzi nie mógłby nakładać swoich rąk na ich cierpiące ciała. JAN RYBA Przed jego niewielkim, wybielonym domkiem położonym przy polnej dróżce za sosnowym laskiem zatrzymuje się coraz więcej samochodów. Przyjeżdżają Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie. Pomaga chorym, biednym i okradzionym. Bywają u niego nieuleczalnie chorzy, porzucone żony, uwiedzione panny, zdradzeni mężowie, biznesmeni oszukani przez wspólników, a bywa że i bezradni policjanci. W roku 1994 ze słynnej z urody starej cerkwi w Jabłecznej zginęły ikony. - Zjawiło się wówczas u mnie czterech oficerów - wspomina jasnowidz - Miny mieli niewesołe, w oczach rozpacz, prosili o pomoc. Sięgnąłem więc po mapę, rozłożyłem na stole, nawet się długo nie wpatrywałem i zalśnila mi przed oczami wyboista dróżka. - Tu powiedziałem i pokazałem oznakowanie na mapie. Tędy jechać. Wlaśnie tą dróżką z północy na południe i zatrzymać się przed trzecim dużym domem. Obok jest szopa, a w niej na stryszku pod słomą leżą ikony. Czterdzieści cztery sztuki. Zgodziło się! Wie pan, że się zgodziło?! Potwierdzi panu pop z Jabłecznej, policja i tysiące wiernych. Nikt nie pomógł tylko Mały Janek. - Jasnowidz milknie usatysfakcjonowany przypomnieniem sukcesu i podziwem słuchacza. Ale to nie przechwałki. Wszyscy wiedzą, że bez kłopotu wskaże miejsce ukrywania skradzionego traktora. Właśnie traktora, bo w województwie chełmskim czy zamojskim ginie ich więcej niż samochodów. Przybywają i właściciele skradzionych aut. Ale ze wskazaniem skradzionego samochodu jest często kłopot. Złodzieje odjeżdżają daleko, często pod Kijów, bywa, że jeszcze dalej. Często rozkładają pojazd na części. I samochodu już nie ma. Miesiąc temu z pobliskiej wsi uprowadzili biedakowi ostatnią krowę. Okradziony powiadomił policję, ale policjanci odesłali go do PUTKOWSKIEGO. Jasnowidz popatrzył w okno podumał i oznajmił: Jest! Czuję zapach jej mleka. Wymienił nazwę wsi, opisał gospodarstwo i oborę, gdzie się krasula znajdowała. I była! Sześćdziesiąt lat jasnowidzenia · Długo przed wojną przeczuł, że wraz z rodziną zostanie wywieziony w głąb Syberii. Mieszkał pod Lwowem w kolonii Święć. Rodzice byli rolnikami. W drugim roku wojny przyszli enkawudyści i kazali im się zabierać. Dali pół godziny na spakowanie. Zdążyli. Od dawna miał już przygotowaną bielizng, drobny sprzęt i obrazek Matki Bożej. Trafił pod Irkuck. Śniegi, lasy, temperatura minus pięćdziesiąt trzy stopnie. Za drutami wilki, w obozie strażnicy gorsi niż zwierzęta. Trafił do Polskiego Wojska, strzelał pod Lenino, szlak bojowy zaliczył w 9 kompaii 2 pułku piechoty I Dywizji im. T. Kościuszki. Po wojnie osiadł nad wschodnią granicą. Z żoną ZOFIĄ wychował siedmioro dzieci. Doczekał się dwudziestu sześciu wnuków. Do współpracy zaprosił go NARDELLI, który dostrzegł drzemiące w nim siły i zachęcał do śmielszego niesienia pomocy ludziom. W czasie wędrówek z Nardellim zetknął się z BARBARĄ PIASECKĄ - JOHNSON, ELŻBIETĄ DZIKOWSKĄ i TONY HALIKIEM, który nakręcił o nim film. Drugi film o Małym Janku zrealizował GRZEGORZ PAŁKA. Popularność go cieszy, choć o nią nie zabiega. Nie stroni od polityki: Głośno i zdecydowanie piętnuje zachłanność i egoizm władzy. Chciałby ulżyć ludziom w ich nielekkiej doli, pragnąłby ostrzegać przed niebezpieczeństwami i fałszywymi krokami. Po wyborach gotów był wspierać LECHA WAŁĘSĘ, udał się do Belwederu, ale przyjęła go tylko sekretarka. - Szkoda - wzdycha na myśl o tamtej nieudanej wizycie chcialem pomagać Polsce. Byłbym najlepszym doradcą prezydenta. Ratunek w dobrym słowie Wiele zawdzięcza Nardellemu. Był pod wielkim wrażeniem jego sukcesów i wyników. Zdumiewała go siła profesora i umiejętność porozumiewania się z tłumami chorych. Sam woli kontakty intymne, kameralne. Przyjmuje w swojej chacie. Nim posadzi za stołem i poczęstuje herbatą długo ściska dłonie gościa. - Dłonie dużo mówią o człowieku zapewnia. - Uścisk pozwala się zrozumieć. Uwierzył, że może służyć innym. W roku 1983 złożył w Częstochowie przed cudownym obrazem przysięgę, że będzie ratował łudzkie ciała i dusze. Pozostaje więc wierny swemu. Zamknie oczy i widzi sceny z życia człowieka, który przed nim stoi. Utrzymuje, że potrafi określić daty z przeszłości i przyszłości. Zainteresowanym wymieni ich wrogów i przyjaciół. Może więc przestrzegać przed niebezpieczeństwami. - Żadnych wyjazdów we wrześniu 1996 - poucza studentkę z Lublina. - Zrezygnuj z blondyna - radzi ciepłym i życzliwym tonem licealistce z Chełma. - Najpotężniejsze jest słowo! - tak często powtarza. I równie często dodaje: - A dobre słowo to lek najlepszy! Chorym zaleca więc wyrzucenie z siebie złości, urazów, niechęci, lęków i przykrych myśli. Nakazuje beztroski tryb życia, śmiech, śpiew, życzliwość dla innych. Sam wiecznie pogodny, nieustannie podśpiewuje, rymuje, nuci. Najczęściej piosenki wojskowe i ludowe. Zdarza się, iż pacjenta powita już na swoim podwórku. Nieznajomą osobę, która pierwszy raz znalazła się w jego obejściu, przytula do piersi jak kogoś bliskiego. Elegantkę z Warszawy zagarnia w ramiona jak siostrę bądź matkę. Będziesz zdrowa - zapewnia ją po chwili. - Rak co toczył twe ciało, już nie istnieje! Kobiecie ciekną łzy. Nie nadąża ich ścierać. - Ciesz się życiem mówi do zapłakanej. - Masz dopiero pięćdziesiąt pięć lat! I dbaj o swoją matkę. Przed nią jeszcze kilka lat życia. Leczy dotykiem Nie musi zapewniać o rezultatach. Wyleczonych nie brakuje. W Jarosławiu leczy dzieci z porażeniem mózgowym, potrafi rozpędzać guzy piersi, powstrzymywać zawały, likwidując skrzepy. Mężczyzna z Białegostoku nie dobrnął jeszcze do czterdziestki a od kilku lat cierpi na zawroty głowy. Mały Janek długo trzyma jego dłonie w swoich. - Nie dopadnie cię już zawał - zapewnia - Przyjdź jeszcze jutro i pozbędziesz się zawrotów głowy. Skąd ma taką moc, że potrafi ludzi napełniać otuchą i nadzieją? Twierdzi, że przechwytuje dobrą energię. Skąd ona płynie? Od Boga! Wyleczy wszystkich? Wyleczy. Nie sam, ale z pomocą Bożą - Co Jasio nie może, to Pan Bóg dopomoże. Takie zdanie wypowiada w ciągu dnia wielokrotnie. I nigdy nie przyjmuje zapłaty za pomoc czy radę. Zastrzega jednak, że leczenie pozostanie bez rezultatu jeśli człowiek śpi na żyłach wodnych i za dużo jada. Zwłaszcza świniny. - Żadnej świniny - ostrzega nieustannie. I nie sięgać po papierosy. Najlepsza jest rosyjska dieta - radzi pacjentom - Na śniadanie nic, na obiad też nic, a na kolację to, co pozostaje z poprzednich posiłków. Kocha ludzi. Wszystkich, bez wyjątku. Kocha, dlatego może nieść pomoc. Bez miłości do ludzi nie mógłby nakładać swoich rąk na ich cierpiące ciała.

JAN RYBA

powrót